Murder Park. Park morderców - Jonas Winner

Witam Was gorąco!

Co powiecie na mrożącą krem w żyłach przygodę na roller coasterze czy w domu strachów? Kto z Was lubi wesołe miasteczka z rozmachem? Znacie ich tajemnice? Co się Wam tam najbardziej podoba? A gdyby tak pojechać do wesołego miasteczka o nazwie "Murder Park". Z czym nam to się kojarzy? Ciekawi? Jestem świeżo po lekturze książki Jonasa Winnera Park Morderców. Zapraszam na recenzję!

Mały spoiler

Już od pierwszych stron powieści widzimy specyficzny klimat oraz upiorną aurę typową dla dobrych thrillerów psychologicznych. Bogaty biznesmen Rupert Levin zostaje nowym właścicielem wyspy, na której istniał park rozrywki Zodiak Island. Park został zamknięty ponieważ zamordowane zostały tam trzy młode samotne kobiety przez tzw. Jeffa Bohnera. Przedsiębiorca zainwestował sporo pieniędzy w pomysł rozkręcenia wyspy i przekształcenia jej na Murder Park, której pomysłodawczynią była Beth Hoffman. W budynkach położonych wokół największego hotelu na wyspie rozdysponowano przedmioty związane z różnymi mordercami wszech czasów. Zrobione były liczne muzea, po akta sprawy, zdjęcia, narzędzia zbrodni, tortur itp. W niektórych pomieszczeniach zamieszczono bardzo realistyczne sceny morderstw z użyciem realnie wyglądających manekinów. Wszystkie sprzęty się ruszały i było słychać bardzo realistyczne dialogi. Aż włosy na karku dęba stały.


Zasady gry

Jednak Murder Park ma działać na zasadzie parku dla singli gdzie będą mogli się do siebie zbliżyć. Każdy z uczestników uczestniczy w grze w której muszą chronić się przed mordercą. Takie kontrowersyjne połączenie parku rozrywki i miejsca dla singli ma przynieść ogromne zysku panu Levinowi.

Jak to się wszystko zaczęło?

Miejsce jest, dobry pomysł jest, teraz przyszedł czas na prasę. Do tego celu posługuje się psychiatrą, który musi zwerbować najlepszą ekipę, która zrobi pierwszy materiał o "Parku morderców" ale również jako pierwsza będzie uczestniczyć w tej grze. Na wyspie będzie 12 osób razem z obsługą, wszyscy single którzy jako pierwsi zmierzą się z tajemnicza grą. Sam weekend zaczyna się dość leniwie dla uczestników. Jednak już podczas pierwszego zwiedzania znika pierwsza z uczestniczek. Po podzieleniu się na grupy udaje się odnaleźć pierwszą uczestniczkę ukryła w schowku. Miał to być tylko początek, bo już przed snem znika kolejna uczestniczka. Wówczas słychać sporo hałasu. Ludzie wychodzą z pokoi dość leniwie i raczej nie są zbyt optymistycznie nastawieni na grę jednak gdy odnajdują uczestniczkę utopioną w morzu głową do dołu za klifem uświadamiają sobie, że coś tu nie gra! Ona na prawdę nie żyje, a wtedy zaczyna się panika i gra z czasem. Momentalnie okazuje się, że to co miało być grą staje się snem na jawie, albo wręcz koszmarem.


Moja opinia

Autor powieści już od samego początku trzyma nas w napięciu i niepewności. Najważniejszym pytaniem powieści jest kto jest mordercą? Pytań jest bardzo wiele, czy mordercą jest ktoś z nas, czy to grupa osób albo może to ktoś z zewnątrz? Wszystko się plącze i powoduje w ludziach coraz więcej paniki i zwątpień. Winner tak napisał powieść, że co rozdział zastanawiamy się kto jest mordercą. Wszystko nie jest oczywiste i co chwila mamy wątpliwości. Całość jest bardzo spójna i wywoływanie nowych faktów powoduje w nas coraz większą ciekawość. Sama próbowałam stworzyć teorie kto jest mordercą jednak żadna z nich się nie sprawdziła. Myślę, że za tak zbudowaną książkę daje wielkiego plusa, bo gdy książka kończy się w najmniej spodziewany sposób jest dla mnie jak kawał dobrego mięcha. Śmiało zakładam, że autor przeprowadził z nami całkiem udaną grę o życie i śmierć dając nam przy tym dużą dawkę rozrywki i emocji.
Między rozdziałami są dodatki w których przeprowadzony jest wywiad psychiatry z każdym z uczestników. Dowiadujemy się tam powiązań bohatera z Parkiem Morderców, dawniej Zodiak Island. Każdy z nich dzieli się swoją historią oraz dość traumatycznymi przeżyciami.

Czy warto kupić?

Podsumowując, książkę polecam z czystym sumieniem fanom jazdy bez trzymanki na roller Costerze oraz którzy mają odwagę stanąć oko w oku z zabójcą. Książka zawiera mnóstwo psychologicznych manipulacji które nie jedną osobę skołują i wyprowadzą na ślepy zaułek. Premiera książki już 30 listopada, więc zapraszam Was do księgarni gdzie znajdziecie książkę idealną na jesienno-zimowe wieczory.

Lektura mrożąca krem w żyłach na długie jesienno-zimowe wieczory znaleziona!
Pozdrawiam gorąco i życzę miłego dnia!

Miodowa mydlarnia - Maseczka Słodki Kokos

Cześć!

Czy ktoś z Was lubi naturalną pielęgnację? Ja bardzo, jednak jest jedno ale. Szukam produktów które są głównie gotowe do użycia albo trzeba zrobić bardzo niewiele. Tak jak widać jestem leniwiec do kwadratu ale kto nie jest?? :P Dziś pokaże Wam produkt który zagościł ostatnio w mojej pielęgnacji.


Maseczka do twarzy Słodki Kokos - Miodowa mydlarnia

Słów kilka od producenta:
Kosmetyk przewidziany jest do każdego rodzaju skóry. Szczególnie do suchej, zmęczonej, delikatnej, ze zmarszczkami, wymagającej odżywienia i nawilżenia. Efekt po użyciu do miękka skóra, nawilżona, gładka, złagodzone podrażnienia oraz delikatna w dotyku i zrelaksowana.

Plusy:
+ śliczne opakowanie
+ dobry skład
+ produkt smakowicie pachnie
+ wygodnie się go miesza z wodą i nakłada
+ na twarzy nie zsycha się
+ nie spływa z twarzy
+ w czasie gdy maseczka jest na twarzy czuje przyjemne ciepło
+ skóra po jest miękka, gładka i odżywiona
+ produkt delikatnie nawilża, brak efektu świecenia
+ widać poprawę kondycji skóry
+ cena

Minusy:
- dostępność


Cena: 18 zł
Pojemność: 25g
Dostępność: głównie internet np [tutaj]
Jak długo używam? miesiąc
Czy kupie ponownie? tak, ale spróbuje też inne rodzaje

Moje zdanie:
Ja powinnam mieć zakaz kupowania, bo jak widzę coś kokosowego to kupuję od reki. Z jednej strony jak się tu dziwić jak się go uwielbia. Produkt jest w szklanym słoiczku z zakrętką. Wystarczy tylko dwie łyżeczki produktu na dwie łyżeczki wody i cała buzia i szyja jest w maseczce. Wydajność na plus. Maseczkę bardzo łatwo się nakłada i nie spływa z buzi. Ze zmyciem też nie ma problemu jak przy innych maseczkach. Jednak najbardziej zadowolona jestem z działania. Skóra po jest gładka, miękka w dotyku i wygląda zdrowiej. Zauważyłam lepsze nawilżenie i odżywienie. Jestem bardzo zadowolona z produktu i jestem ciekawa innych wersji. Zresztą skład jest w pełni naturalny co tym bardziej mnie zachęca. Polecam!


Kto lubi tak produkty kokosowe jak ja?
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia

Spotkajmy się w Łodzi III - Relacja

Cześć kochani!

W ostatni weekend października miałam przyjemność uczestniczyć (już po raz trzeci!) w Spotkajmy się w Łodzi spotkanie blogerek. Z racji że do Łodzi mam rzut beretem to nie mogło być opcji by nie uczestniczyć w tak świetnym wydarzeniu. Spotkanie odbyło się jak co roku w dobrze mi znanej Tubajce. Organizatorką spotkania była Sylwia czyli Zadbana Mama, która jak zawsze miło Nas zaskoczyła. Zapraszam na moją relacje ze spotkania.



Czas start warsztaty!

Na pierwszy ogień poszły warsztaty z szycia. Powiem szczerze nigdy nie szyłam na maszynie i było to dla mnie nie lada wyzwanie. Wciągnęło mnie to na maksa i myślę nad rozwojem umiejętności w przyszłości! Jednak wróżmy do warsztatu. Mieliśmy do uszycia kosmetyczkę, która nie była taka prosta. Miała sporo elementów o których istnienia nie miałam pojęcia. Mieliśmy świetnych instruktorów którzy pomalutku i ze spokojem mówi co dalej.
Zaraz po warsztacie przyszedł czas na obiad na który zamówiłam tartę z kurczakiem. Była pyszna!
Chwile po obiedzie poszliśmy na warsztaty z Anną Pytkowską z BlogMedia, opowiedziała nam o współpracy blogerów w punktu widzenia agencji. Zapraszam też na jej bloga na którym znajdziemy wiele smakowitych rzeczy Nie tylko pasta.
Kolejny warsztaty prowadziła Wioleta Galla z Mama-bloguje, która opowiedziała nam drugą stronę medalu współpracy czyli od strony blogerek.
Zaraz po warsztacie czekał na Nas tort od marki Liqpharm, przedstawicielka opowiedziała nam o swoich produktach i ich właściwościach. Tort był cudny, a Pani była niezwykłe wyrozumiała i odpowiedziała nam na wszystkie pytania. Dziękujemy!








Czas na chwilę wytchnienia z dobrym ciachem...

Następnie przyszedł czas na wykład i pokaz z marką Now Brow, która zajmuje się nitkowaniem brwi i produktami do brwi. Najlepsze jest w tym to, że zabieg w ogóle nie boli i jest zdecydowanie wydajniejszy niż wosk. Warto zajrzeć na czym to polega.
Ostatni wykład przeprowadziła Izy z Nianio, która powiedział nam słów kilka o tajnikach funkcjonowania instagrama. 
Na sam koniec organizatorka Sylwia wręczyła upominki, podziękowała Nam za przybycie i pożegnała Nas serdecznie.




Dziękuję!

Na sam koniec najważniejsza sprawa. Chciałabym Ci Sylwia serdecznie podziękować za trud i włożoną pracę w organizację wydarzenia. Co roku spotkania są coraz lepiej zorganizowane i coraz więcej posiadają merytorycznych wartości. Mam nadzieję, że będziesz mieć siłę i chęci na kolejne edycje Spotkajmy się w Łodzi. Wydarzeń w naszym regionie nigdy dość! Dziękuję!

Lista uczestniczek spotkania:

Sylwia Bogaj http://www.zadbana-mama.com.pl/
Anita Lesiak http://melodylaniella.blogspot.com/
Angelika Bogusz http://birginsen.com/
Wioleta Galla http://www.mama-bloguje.com/
Izabela Urbaniak – Marut http://nianio.com.pl/
Magdalena Sobol http://www.takiemojeoderwanie.pl/
Blanka Adler Szczecińska http://www.madameblania.pl/
Dominika http://przepisynawidelcu.blogspot.com/
Paulina http://laydymami.blogspot.com/
Paulina Wanowska www.degustatorka.blogspot.com/
Agnieszka Winciorek http://www.pielegnacyjnarewolucja.pl/
Karolina Jabłońska http://bizarre-case.blogspot.com/
Aleksandra Kasińska http://www.kobieca-mama.pl/
Małgorzata Juskowiak http://myou.blog.pl/
Natalia Kowalska http://www.nie-codzienna.pl/
Kasia http://www.minimalniee.pl/
Magdalena http://przyjemnezpozytecznym.pl/
Joanna Nowak https://mowtylkoszeptem.blogspot.com/
www.loveanea.pl
Chciałabym także podziękować sponsorom, którzy jak zawsze miło mnie zaskoczyli. Ja zawsze miło wspominam takie upominki.
Od razu chciałabym podziękować fotografowi, który uchwycił cudowne momenty i bardzo szybko przekazał nam zdjęcia. Zapraszam do Jakub Placzyński.




Sponsorzy:
Pozdrawiam i życzę miłego dnia!

Iwostin Hydro Sensitia - Krem aktywator nawilżenia

Cześć!

Wygląd twarzy to dla mnie najważniejsza część pielęgnacji. Nie wiem jak Wy ale ja najbardziej o nią dbam i staram się by wyglądała zabójczo. Chociaż bywają takie dni, ze wkurzam się sama za siebie na swoją głupotę. Dziś opowiem Wam o kremie który testowałam niedawno. Jak moja sucha skóra się z nim polubiła? Zapraszam do czytania!

Słów kilka od producenta:
Produkt przede wszystkim powinien nawilżać, nawilżać i jeszcze raz nawilżać i ten efekt powinien utrzymywać się około 24 godzin. Krem chroni przed utratą wody, dzięki czemu powinna być bardziej chroniona i zadbana. Krem należy stosować rano i wieczorem na oczyszczoną skórę twarzy i dekoltu.


Plusy:
+ idealnie nawilża
+ skóra jest gładka i ukojona
+ odczuwalna poprawa kondycji skóry
+ brak podrażnień
+ nie wywołuje alergii
+ redukuje zaczerwienienia
+ poprawia wygląd i kondycje skóry
+ ideał dla skóry suchej i wrażliwej
+ dobra cena
+ standardowa wydajność

Minusy:
- brak

Cena: ok 25 zł
Pojemność: 50 ml
Dostępność: sklepy internetowe, apteki
Jak długo używam? ok. miesiąca
Czy kupię ponownie? chętnie


Moje zdanie:
           Produkt dostałam do testów jednak w żaden sposób nie odbiło się na moją recenzje. Słyszałam sporo o tym kremie i bardzo dużo się od niego spodziewałam. Opakowanie produktu jest moim ulubionym, ponieważ krem wychodzi za pomocą pompki, która jest higieniczna i nie musimy maczać kremu palcami. Opakowanie było wytrzymałe, do samego końca przetrwało, jednak po skończeniu używania pozostaje ta niepewność czy na pewno całość kremu wykorzystałam?
        Wszystkie moje wątpliwości odeszły w cień kiedy zaczęłam stosować kem. Na początku nie współgrał z moim podkładem i nie mogłam pomalować twarzy, jednak po zmianie na inny ten problem ustąpił. Skóra po kuracji kremem jest gładka, w pełni nawilżona i wygląda zdrowiej. Zauważyłam mniejszą ilość suchych skórek i zaczerwień na buzi. Widać znaczną poprawę. Polecam produkt z całego serduszka. <3

Znacie ta firmę? Jak się u Was sprawdziła?

Pozdrawiam i życzę miłego dnia!

Miasto świętych i złodziei - Natalie C. Anderson

Cześć!

Tak sobie myślę, że cierpię na falowy brak motywacji do czegokolwiek. Nie wiem czy się chwaliłam ale zaczęłam ćwiczyć. Tak ja i ćwiczenia. Niewyobrażalne co nie? Co prawda ćwiczę ale po 4 tygodniu nastał mnie czas zwątpienia.
I ciągłe te pytania czy warto? Jednak jeśli wytrwam dłużej napisze Was co i jak. Dziś opowiem Wam o książce którą bardzo miło wspominam i która pokazała mi całkiem inny świat. Jeśli jesteście ciekawi to zapraszam dalej!


Gra w skojarzenia

Z czym kojarzy mi się słowo złodziej? Na pierwszy ogień wychodzi zły człowiek który chce zabrać Tobie coś cennego, nie tylko materialnego ale i sentymentalną pamiątkę która dla niego nie ma tak dużej wartości jak dla ciebie. Z drugiej strony to człowiek który walczy o przetrwanie. Czy celem w życiu mogą być brud, krem i pieniądze? Czy to ma jakikolwiek sens? Ciągłe życie w nienawiści i szukanie jak tu zemścić się za krzywdy popełnione wiele lat temu. Jednak czy to co pamiętamy jako dziecko to jest prawda? Czy część z tego tylko czujemy, że tak było? Na wszystko musiała sobie odpowiedzieć Tina, główna bohaterka Miasta świętych i złodziei.

Zarys fabuły

Akcji powieści dzieje się w mieście Sangui. Na jednym z dachów tego miasta mieszka Tina należąca do gangu Goonda. Jej  jedyną rodziną jest młodsza siostra Kiki, która chodzi do szkoły u sióstr zakonnych. Dziewczyny swego czasu wychowywały się tylko z mamą, jednak teraz są same, bo została zamordowana. Ich matka znała mnóstwo tajemnic swojego pracodawcy Rolanda Greyhilla i jego działalności w kopalni złota. Żeby jednak nie było zbyt prosto matka była w romansie ze swoim pracodawcą, a owocem ich miłości była najmłodsza siostra Kiki. Tina na samym początku jest przekonana, że za zabójstwem jej matki stoi Greyhill. Z pomocą gangu w którym jest chce włamać się do jego domy wyciągnąć wszystkie pliki z dysku głównego i ujawnić wszelkie dyskryminujące dane. Jednak nie wszystko jest takie proste. Na dalszą część opowieści zapraszam do książki.



Słów kilka

Książka jest bardzo zapadająca w pamięć. Mimo swojego specyficznego stylu i całkowicie innego świata możemy się wczuć, że sami jesteśmy w tej chwili w Afryce i odczuwamy te same emocje co bohaterowie. Bardzo precyzyjnie opisane sytuacje które ze sobą współgrały doprowadziły nas do mordercy i poznania całej historii. Miasto świętych i złodziei pokazuje codzienny świat, niby taki sam dla każdego ale inni w zależności od tego gdzie mieszkamy. Książka niesie za sobą wielkie przesłanie. Mimo ciągłego gnania i pędzenia na czymś powinniśmy zobaczyć, że inny walczą o przetrwanie i bardzo ciężko jest im związać koniec z końcem. Jak trudne życie mają ludzie kiedy wojna trwa pokolenia. Jak odróżnić dobro od zła, przyjaciela od wroga? Bardzo polecam przeczytać tą książkę! Nie jest to typowy kryminał, ma duże przesłanie, które odkrywamy z minuty na minutę.

Książka podbiła moje serce. Bardzo lubię takie kryminały. 

Pozdrawiam i życzę miłego dnia!

Recenzja fotoksiążki od Saal-Digital

Cześć kochani!

Pamiętam jak byłam mała i robiliśmy zdjęcia aparatem na parę klisz. Zależało nam by każde zdjęcie było wyjątkowe i każdy starał się zrobić zdjęcie raz a porządnie. Pamiętam, że w moim aparacie było 36 klatek które musiały nam wystarczyć na całe wakacje i trzeba było tym dobrze gospodarować. A nie raz bywało, że coś się prześwietliło albo coś było rozmazane.Teraz nie wyobrażam sobie powrotu z pięknego miejsca bez mnóstwa zdjęć z których wybieram te lepsze. Kiedyś nie było takiego wyboru ale z drugiej strony wszystko się wywoływało. Teraz już się o tym zapomina ale to taka piękna pamiątka, że aż szkoda o tym zapominać!


Moi drodzy a może tak przywrócić tak piękną tradycje i zacząć wywoływać zdjęcia? Teraz mamy do tego takie warunki i tak duży wybór albumów, książek, zeszytów, obrazów że aż głowa puchnie od nadmiaru możliwości. :) Dla mnie to niesamowita pamiątka i możliwość powrotu do nich za parę lat. Typowe odbitki w moim domu goszczą od dawien dawna ale co powiecie na fotoksiążkę? Myślę, że to całkiem inny wybór i bardzo ciekawe rozwiązanie. Ja swoją pierwszą zamówiłam z myślą o mojej babci. Chciałabym by w tym miejscu miała wszystkich swoich wnuczków i mogla o nich mówić koleżankom. No i wiadomo chwalić. ;) Ja tworząc swoją książkę świetnie się bawiłam i nie trwało to tak długo. Wszystko było bardzo proste i przystępne. Najtrudniejsze okazało się wybranie odpowiednich zdjęć i ułożenie ich w logiczną całość.


Ja na fotoksiążkę trafiłam przypadkiem, ponieważ na spotkaniu blogerek na którym ostatnio byłam była możliwość zgłoszenie się do testów. Przeszłam pozytywnie rekrutację w firmie Saal Didital i zabrałam się za tworzenie mojego cuda. Najtrudniejsze było wymyślenie jaką fotoksiążkę bym chciała. Po rejestracji musiałam ściągnąć specjalistyczny program który podpowiada nam jak zrobić nasze zamówienie. Możemy ustalić tam wszystko na co mamy ochotę od wielkości do struktury, ułożenia zdjęć i jakości. Po wybraniu podstawowych opcji przechodzimy do parametrów w których możemy skorzystać z gotowych szablonów ale też możemy stworzyć wszystko od podstaw. Ja książkę stworzyłam zupełnie sama, bo zależało mi na dużych i pełnych zdjęciach oraz dlatego, że szablony dotyczą głównie świąt, jak wesele, chrzest czy dla dzieci, narzeczonych, a mój album przeznaczony jest dla babci. Tworząc książkę co rusz miałam inne pomysły, a wszelkie zmiany były szybkie i łatwe w obsłudze. Zdjęcia ładowały się bardzo szybko i bez problemów technicznych mimo średniej jakości internetu z mojej strony.


Ja swoja książkę podzieliłam na 4 rozdziały. W pierwszym z nich były nasze wspólne zdjęcia. Całej mojej trójeczki. W następnych 3 rozdziałach zamieściłam zdjęcia poszczególnych wnuczków i ich ważnych momentów w życiu. Chciałabym by wszystko było spójne i bardzo jakościowe. Fotoksiążke robiłam w późnych godzinach nocnych a do druku trafiła już nad ranem. Kilka godzin później dostałam informacje, że paczka została oddana do wysyłki a od kuriera odebrałam ją za 3 dni. Myślę, że to dobre tempo tym bardziej że nie wybierałam jakiś drogich możliwości wysyłki. Dodatkowo fotoksiążka była dobrze zabezpieczona w specjalną folię. Nie zauważyłam żadnego uszczerbku i jak myślałam zrobiła na mnie wielkie wrażenie! Ja wybrałam strony z połyskiem i książka niesamowicie się błyszczała. Nie zauważyłam podatności na rysowanie jednak ja trzymam albumy w specjalnych opakowaniach, które specjalnie je zabezpieczają. W końcu to pamiątka. Każda strona jest bardzo gruba mimo, że nie wybierałam opcji wzmacniającej strony. Druk na każdej stronie jest ostry i jak na jakość moich zdjęć wyszło dobrze. Produkt oceniam bardzo dobrze i coś czuję, że jeszcze z niego skorzystam. Może na mój ślubny album? Kto wie! Polecam Wam ten produkt bo jest wart swojej ceny i jest bardzo prosty. Warto spróbować!

Czy Wy macie w swojej kolekcji fotoksiążkę?
 Lubicie wywoływać zdjęcia?

Pozdrawiam i życzę miłego dnia!

Odżywka do skórek Miód i Mleko - Cuccio

Cześć!

pogoda nas nie rozpieszcza. Dziś u mnie mgła osiadła i trzyma cały dzień. Ja lubię wtedy posiedzieć przy dobrej kawie z kawałkiem czegoś słodkiego. To jest też czas na pielęgnacje dłoni. Ostatnio jestem wielką fanką wszelkich ciekawych rytuałów spa. Dziś opowiem Wam o pewnej odżywce co skórek. Zapraszam


Kilka słów od producenta:
Odżywka do dłoni marki Cuccio zawiera pro-witaminę B5, witaminy E, F i A, olejek z kiełków zbóż, kwasy zbożowe, olejek z pestek jojoby, miód, mleko oraz glicerynę. Produkt ma za zadanie odżywić i nawilżyć skórki oraz paznokcie.

Plusy:
+ wygodne opakowanie
+ bardzo duża wydajność
+ śliczny zapach
+ skórki odżywione
+ widać znaczne nawilżenie skóry
+ polepszenie stanu paznokci i skórek
+ prosta aplikacja
+ nie wywołuje alergii ani podrażnień
+ dobry skład

Minusy:
- dostępność


Cena: 35 zł
Pojemność: 15ml
Dostępność: głównie przez internet
Jak długo używam? miesiąc
Czy kupię ponownie? chętnie

Moje zdanie:
Bardzo długo nosiłam hybrydy i jestem właśnie w momencie, gdy mówię stop i robię odpoczynek dla moich dłoni, a przede wszystkim paznokci. Widziałam znaczne pogorszenie płytki, tym bardziej, że ja sama mam bardzo delikatną i krucha płytkę. Chce, by trochę co mi się połamało odrosło i znów zacząć przygodę z lakierami. Jednak od października do grudnia robię pauzę. 

Do tego celu polecono mi używać olejki nawilżające i wzmacniające skórę. Pokusiłam się o mieszankę olejów firmy Cuccio. Powiem Wam, że przede wszystkim urzekło mnie opakowanie z pipetką. Możemy użyć tyle produktu ile chcemy, a skóra jest zdecydowanie lepiej nawilżona i bardziej zadbana. Najbardziej urzekł mnie zapach miodu i mleka, czyli zapach mojego dzieciństwa. Jedynie ubolewam nad dostępnością i takie zakupy muszę robić z większymi ilościami innych produktów. Jednak produkt polecam, warto spróbować, a nasze skórki będą ładniejsze i bardziej zadbane. Tym bardziej, że zima za pasem!


Ja odżywkę polecam ale czy Wy znacie jakieś inne dobre olejki od suchych skórek i łamliwych paznokci?

Pozdrawia i życzę miłego dnia!

instagram

POLECANE DLA CIEBIE